Premier Mateusz Morawiecki miał aktywnie uczestniczyć w przygotowywaniu odpowiedzi dla dziennikarzy TVN, którzy w 2019 roku dopytywali o jego loty w statusie HEAD - wynika z nowych maili, opublikowanych w serwisie PoufnaRozmowa.com. Szef rządu w ujawnionej korespondencji radzi "ważyć każde słowo" i proponuje, by tak formułować odpowiedź dla dziennikarzy, by "było widać, że to jakaś ogólna, mistyczna, ezoteryczna procedura”.

Ujawniono kolejne maile pochodzące rzekomo ze skrzynki szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka. Wynika z nich, że w październiku 2018 roku Mateusz Morawiecki przygotował medialną obronę, gdy stowarzyszenie Miasto Jest Nasze zarzuciło, iż jego doradca Maciej Kaliński reprezentował też interesy reprywatyzacyjne w Warszawie. „Kto dzwoni w tej sprawie do TVP, kto do normalniejszych portali typu Interia?” – pyta w upublicznionym mailu premier.

Nie ma co się oszukiwać: dziennikarze polityczni bardzo często są z politykami na „ty”, latami budują z nimi relacje, które potem owocują newsami na „jedynki” - mówią nam dziennikarze, z którymi rozmawialiśmy w kontekście wycieku maili Krzysztofa Skórzyńskiego. - Czasem z takich relacji więcej problemów ma polityk, niż dziennikarz - komentuje Wojciech Wybranowski, redaktor naczelny „Głosu Wielkopolskiego”.

Na Twitterze wyciekł mail, w którym szef kancelarii premiera Michał Dworczyk miał pytać dziennikarza "Faktów" TVN Krzysztofa Skórzyńskiego o opinię na temat odpowiedzi na pytania dziennikarki OKO.press. - Nigdy nie wymieniałem w tej sprawie maili z ministrem Dworczykiem. Nigdy także, w żaden, podkreślam - w żaden sposób - nie „doradzałem” ani ministrowi Dworczykowi, ani jakiemukolwiek innemu politykowi - zapewnia Skórzyński.

Z komunikatora Telegram usunięto kanał "Poufna Rozmowa" i drugi, gdzie publikowano treści pochodzące ze skrzynki mailowej szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka.

Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk przeprosił dziennikarzy za to, że nie odpowiadał na ich pytania od wybuchu afery mailowej. Zdaniem Michała Szułdrzyńskiego, zadziałał „efekt Tuska”. Patryk Słowik twierdzi jednak, że temat wycieku trwa już tak długo, że rząd musiał zareagować.